Dlaczego nie należy kupować auta w czasie okresu, a ja to zrobiłam?



Tak, nadeszła ta wiekopomna chwila, że K. coś skrobnęła.

Tak, będzie to typowa relacja z zakupu ślicznego autka teoretycznie poważnej, a faktycznie nabuzowanej hormonami kobiety.

Tak, wiem, używając słowa „okres” zraziłam do siebie właśnie całą męską część czytelników, czyli myśląc stereotypowo wszystkich XD

Ale nie mogłam znaleźć lepszego tytułu dla tej pisaniny. Poza tym… to prawda.

Każdy logicznie myślący i żyjący zgodnie z przyjętymi normami w społeczeństwie człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że kupno samochodu to dość poważna sprawa, którą należałoby wielokrotnie przemyśleć na zimno, rozważając zarówno mocne, jak i słabe strony planowanego nabytku. Jasno wynika z tego, że te chwile w miesiącu, kiedy w kobiecie buzują hormony i ma ochotę się rozpłakać, bo pies na nią krzywo spojrzał, a potem pożera całe opakowanie ciastek (kobieta, nie pies, chociaż błagalnym wzrokiem wyraża, że nie miałby nic przeciwko), nie są odpowiednie do podejmowania decyzji takiej wagi. Osobiście stanowczo odradzam Wam, dziewczyny, robienia takich głupot. Ale…

I tak to zrobiłam! Akcja była super szybka: w piątek jadę sobie z rodzinką na obiad, moja mama zauważa niezwykle zielony samochód, ja odpowiadam co to za cudeńko, które podoba mi się już od paru lat i przypadkiem znajduję podobne, ale żółte, jakieś 50 km od nas… W sobotę je obejrzałam i się przejechałam, w niedzielę (za namową Tego Dzbana, zwanego Moim Chłopem i o dziwo całej mojej rodziny!) go kupiłam. Wydałam masę długo odkładanej kasy, ale podejrzewam, że było warto.

Poznajcie Pikachu – Smarta Roadstera!



Uprzedzając pytania – tak, to na pewno Smart. Wyprodukowano tylko 43 tysiące sztuk w latach 2003-2005. Nie wykluczam, że kupiłam go ze względu na podobieństwo do mojego psa – Chico, który swoją mopsią mordkę ma tak pomarszczoną i skrzywioną, że przez to jest aż słodki. Ze Smarkiem jest podobnie – te przednie lampy sprawiają wrażenie grymasu połączonego ze zdziwieniem, ale sam w sobie jest taki malutki, że w środku można czuć się jak w gokarcie. Ma napęd na tył, z tyłu też siedzi totalnie potężna jednostka silnika Mercedesa o pojemności aż 700 cm3.
.
.
.
Dobra, możecie już przestać płakać ze śmiechu i czytać dalej. 61 koni mechanicznych… Macie rację, to jest komiczne, ale na swój sposób urocze, bo producenci, Merlinowi dzięki, dodali do niego turbo, a całość waży ledwie 800 kg. Wobec tego, gdy wcisnę gaz do dechy, to po pokonaniu turbodziury zbiera się on naprawdę dobrze i daje mnóstwo frajdy. Jeszcze większa jest, gdy ludzie na ulicy się za nim oglądają – a oglądają się, Murzyn jechał za mną i liczył (rany, jak to brzmi bez kontekstu XD Mówiłam mu, że czas na nową ksywkę).

Ostatni smaczek w tym aucie, przynajmniej na dzisiaj, to zdejmowany dach. Szmatka odsuwa się i układa za fotelami, ale słupki boczne również można zdjąć i otrzymać pełne cabrio. Rekompensuje to klimę, którą muszę napełnić, i wiele innych rzeczy, które muszę w nim zrobić. Mimo to, nie uważam go za gruza – przypomina bardziej ukochaną zabawkę zapomnianą przez czas, którą trzeba dopieścić i odnowić, aby sprawiała jeszcze lepsze wrażenie niż w dniu wyjścia z fabryki. SMART… I AM READY!







~K

Popularne posty z tego bloga

Gazotan biedanu

Obudowa termiczna dolotu w BMW E46

Ustawienie zbieżności na partyzanta - relacja z wymiany końcówek drążków kierowniczych