Inżynier Murzyn - relacja z lakierowania felg

Też czasem macie tak, że tracicie chęci do wszystkiego, i to za co się braliście wcześniej z przyjemnością nagle staje się niewykonalne?

Bo u mnie taki właśnie efekt ma pisanie pracy inżynierskiej :v

Od stycznia na blogu zapanowała cisza z postami. Mógłbym się usprawiedliwiać robieniem jakiegoś grubego make-over'u Ekspresu lub tym, że działam w wolontariacie związanym z sytuacją na świecie wywołaną "Chińską Grypą", jednak będę na tyle szczery, że powiem wam od razu, że zwyczajnie nie mam czasu na pisanie, bo prosty projekt pracy inżynierskiej przerodził się w "obożeniedamrady". Z jednej strony wiecie - niby fajne wyzwanie, robię coś nowego, jest okazja do nauczenia się wielu ciekawych rzeczy itd.

Po czym zdajesz sobie sprawę, że masz napisane w porywach 1/2 pracy, a termin oddania za dwa tygodnie.

Tak więc chwilowo musiałem się przeprowadzić z garażu przed komputer, a gdy spędzacie cały wolny czas na pisanie pracy dyplomowej to samo spojrzenie na klawiaturę może powodować flashbacki z Wietnamu.

Szczególnie że pracuję też przed komputerem.

Ale zmieniając temat - w końcu udało mi się ukończyć dla znajomego malowanie felg do jego Xsary. Ogólnie to pierwotny plan był prosty - szybki szlif, opierdolić je podkładem i lecimy z kolorem. Problem pojawił się przy szlifowaniu - nawet nie zdajecie sobie sprawy ile szlifowania może wyjść gdy zabierzecie sie za 4 alufelgi.

Szlifowania jak stąd do tego drzewa i w pizdu dalej.

Szczególnie gdy ranty felg wyglądają tak:







Zacząłem od papieru 80, którym chciałem wstępnie wyciągnąć największe zadrapania od krawężników. Wybrałem taką ostrą gradację, ze względu na to, że według moich obliczeń papierem 400 robiłbym to do Wielkanocy 2476 roku.

Ewentualnie gdzieś znowu źle postawiłem przecinek przy dzieleniu.

W każdym razie - po wstępnym wyszlifowaniu felg zabrałem się za usunięcie największych rys za pomocą padów ściernych 320 i 400. Chodziło głównie o to, żeby spod lakieru nie było za bardzo widać efektów mojej radosnej twórczości z papierem 80, co biorąc pod uwagę efekt końcowy wyszło całkiem nieźle.







Gwoli ścisłości - pierwotnie planowałem malować całą felgę razem z wewnętrznym bębnem, jednak ilość zapieczonego brudu i pyłu z klocków skutecznie mnie do tego zniechęciła po drugiej feldze. Wyszedłem z założenia, że i tak ta część jest praktycznie niewidoczna, więc po prostu solidnie je doczyściłem przy użyciu porządnej chemii tak, żeby wyglądały w miarę ok.

Dalej - mając oszlifowane felgi zabrałem się za przygotowanie ich pod podkład. Kluczowym punktem jest tu użycie płynu do mycia szyb i czystej wody, tak aby usunąć wszelkie zabrudzenia, które pod lakierem zostaną uwiecznione na wieki wieków.







Biorąc pod uwagę ilość zużytych ręczników papierowych brudu i tłustych plam było całkiem sporo. Co jak co, ale lakier odpadający z felgi, bo gdzieś miziałem ją brudnymi paluchami to nie jest coś co chciałem osiągnąć :v

Po oczyszczeniu wszystkich felg przyszła pora na podkład. Z racji, że nie dysponuję kompresorem i porządną lakiernią zastosowałem patent, którego używałem już wiele razy z całkiem niezłym rezultatem. Przede wszystkim - solidnie zamiotłem podłogę w garażu. Chodzi o to, że pod wpływem ciśnienia z puszki z ziemii podnosi się wszelki syf, który zgromadził się na podłodze. Ten syf lata później po całym garażu i osiada na świeżo lakierowanych elementach. Następnie, z własnego pedantyzmu wyciągnąłem odkurzacz i dodatkowo kontrolnie przejechałem nim całą okolicę miejsca gdzie planowałem malować felgi. Na koniec zwykłym ogrodowym opryskiwaczem zmoczyłem podłogę i paletę na której planowałem malowanie, tak aby jakiś kurz który przeoczyłem się przykleił do mokrej powierzchni zamiast do świeżego lakieru.

Po takim przygotowaniu miejsca mogłem w spokoju zabrać się za kładzenie podkładu.





I teraz bardzo ważna uwaga, na którą zwróciliście pewnie uwagę na pierwszym z powyższych zdjęć.

Jeśli przed malowaniem jeszcze raz kontrolnie umyliście felgę wodą, to weźcie suszarkę i ją porządnie wysuszcie :v

W moim przypadku lakier uformował takie drobne bąbelki w miejscach gdzie woda nie zdążyła odparować. Nie jest to jakoś straszny błąd na etapie podkładu, ponieważ wystarczyło przetarcie felgi suchym ręcznikiem i zostawienie jej na pół godziny, aby wrócić do podkładowania i osiągnąć efekt jak na drugim zdjęciu, ale chyba zgodzicie się, że gdyby takie coś wyszło na srebrnym lakierze z czarnym podkładem to nie byłoby kolorowo.

W każdym razie - po położeniu podkładu zgodnie z życzeniem kolegi, którego są te felgi pomalowałem ranty na srebrno:







Następnie zacząłem oklejanie rantu do malowania ramion felgi, i tu zdarzył się dość duży fuck-up.

Nie wiem jak do tego doszło, ale nie pomyślałem o tym, że przydałoby się w jakiś sposób odkreślić okrąg za pomocą czegoś okrągłego, i z jakiegoś nieznanego mi powodu uznałem że zrobienie tego na oko to świetny pomysł :v

Spoiler alert - to nie był dobry pomysł :v



Naprawdę nie pytajcie pod wpływem czego byłem, ale wtedy wydawało mi się to świetnym pomysłem.

Postanowiłem zabrać się za to w trochę inteligentniejszy sposób. Znalazłem coś, co pozwoliło mi wyznaczyć w miarę dokładny sposób okrąg po rancie:



Jak to mówią - jeśli działa to nie jest głupie :v

W każdym razie - po wyznaczeniu za pomocą miski i suwmiarki kółka na samym środku zacząłem oklejać rant taśmą, tak aby po malowaniu osiągnąć efekt jak wyżej.

Tzn... taki jak wyżej, ale mniej kanciasty :v







Jest lepiej :v

Co dalej - po oklejeniu wszystkich felg i pomalowaniu ich w geometrycznie poprawny sposób pozostało tylko położyć warstwę klaru żeby zabezpieczyć je na trochę dłużej i właściwie gotowe. Został tylko jeden detal - do felg w komplecie dostałem do pomalowania kapsle zasłaniające śruby i środek felgi. Z oryginalnego niebieskiego koloru przemalowałem je w dokładnie taki sam sposób jak wyżej na srebrno:



I już na gotowo na felgach :







Podsumowując - dałem z siebie mocne 30%. Pewnie można było to zrobić lepiej lub sprawniej, nie mówiąc już o tym że robiłem to całą zimę, co może wydawać się nieco abstrakcyjne gdy przeczytaliście cały post w 5 minut :v Jednak nauczyłem się w trakcie tego malowania całkiem wielu rzeczy, które przydadzą się w przyszłości. Nie mówiąc już o tym, że zostało mi po tym całkiem sporo lakierów i podkładów w puszkach, które na pewno znajdą sobie jakieś zastosowanie.

Czy było warto? Jak jasna cholera nie. Ilość poświęconego czasu i nerwów na poprawianie błędów w lakierowaniu była znacznie za duża w stosunku do potencjalnych oszczędności względem odesłania ich do warsztatu regeneracji felg. Obiecałem jednak znajomemu, że zajmę się nimi przez zimę, więc postanowiłem po prostu dotrzymać słowa i zrobić je tak jak sobie życzył.

EDIT: Jakoś tak wyszło to na samochodzie:





No, to jak teraz już się zebrałem do napisania tego, to następny raz pewnie znajdę motywację na to za jakieś pół roku, więc przygotujcie się na chwilę przerwy :v

Popularne posty z tego bloga

Gazotan biedanu

Obudowa termiczna dolotu w BMW E46

Ustawienie zbieżności na partyzanta - relacja z wymiany końcówek drążków kierowniczych