Właśnie dlatego powinieneś sprawić sobie 125'kę
Mnie osobiście nigdy nie ciągnęło w stronę pojazdów nie posiadających czegoś takiego jak "strefa zgniotu" więc patrzyłem na pomysł Frędzla z pewnym sceptycyzmem. Od zawsze w mojej rodzinie każdy motocyklista był stawiany na równi z "dawcą organów" który przy 300/h rozsmarował się na autostradzie. Chcąc czy nie chcąc to spojrzenie na to hobby mi się udzieliło, szczególnie że w rodzinie nikt nie miał "muturu".
Nie przeszkadzało mu to jednak w tym aby się świetnie bawić podczas jazdy testowej swojej Yamahy Virago.
Minęło trochę czasu, a ja zacząłem się zastanawiać co jest w tych pojazdach takiego że przyciąga to jednak całkiem sporą grupę ludzi. Przecież gdyby jazda motocyklem była tylko ciągłym niebezpieczeństwem, na twardym siedzeniu, w otoczeniu huku wiatru który jest równie przyjemny co koncert zespołu Feel to nikt raczej by się na to nie zdecydował bez poważnej choroby psychicznej.
I właśnie dlatego nie patrząc na stan portfela kupiłem sobie Junaka, nie mając nawet kasy na jego zatankowanie.
I to była jedna z lepszych decyzji podjętych przeze mnie w tamtym czasie.
Chciałbym zaznaczyć że w momencie kiedy musiałem go przywieźć z Tczewa do garażu znajdującego się około 25 kilometrów dalej moje całkowite doświadczenie w jeździe motocyklem zamykało się w 15 minutach kręcenia się w kółko po parkingu, co mogło jedynie zwiastować totalną katastrofę drogową i bardzo widowiskowe łeło w wiadomościach TVP o 19.
Podczas ruszania na światłach ręka nieprzyzwyczajona do obsługi sprzęgła zbyt gwałtownie je odpuściła, co skutkowało dość widowiskową stójką na tylnym kole, okraszoną komentarzem Frędzla składającym się z dwóch słów.
"Pojebało go"
Aż żałuję że w swojej Felicii nie ma kamerki drogowej.
Temu skurczybykowi o mocy troszeczkę przekraczającej tą spotykaną w lepszych pilarkach mechanicznych pierwsza próba usiłowania zabójstwa zajęła 10 minut, i była to tylko i wyłącznie moja wina. Wystarczyło to że przez chwilę nie byłem dostatecznie skupiony, a skubaniec już to wykorzystał.
I to w nim uwielbiam.
Od tamtego momentu minęło nieco czasu. Trochę się ogarnąłem za kierownicą, i zacząłem niespiesznie zwiedzać okolice. Wtedy też zacząłem rozumieć ludzi którzy przesiedli się na jednoślady. I zrozumiałem też że ściagacze nie są dla mnie. Do tego trzeba odpowiedzialności i opanowania, aby co chwilę nie odkręcać manetki.
Motocykl daje jedyne w swoim rodzaju poczucie wolności i połączenia z drogą za pomocą własnego tyłka. Zamiast jechać z punktu A do punktu B zaczynasz cieszyć się samą drogą oraz widokami które możesz oglądać przez szybkę kasku.
Szczerze wątpię, że jadąc samochodem spojrzysz na drogę w ten sam sposób. Owszem, nikt nie broni Ci pojechać na przejażdżkę bez żadnego celu. Jednak jazda motocyklem ma w sobie to coś, czego nie da ci samochód. Może jest to manewrowanie przy użyciu ud, balansu i bardzo delikatnych ruchów kierownicą, może to, że możesz ugotować sobie jajka stojąc w korku, a może cała rzesza motocyklistów, którzy mijając cię lub stojąc na postoju pozdrowią Cię, jakby byli twoimi dobrymi znajomymi, mimo że zobaczyli cię właśnie pierwszy raz w życiu.
Jeśli masz prawo jazdy kategorii B od tych 3 lat, znajdź trochę wolnych funduszy i kup sobie 125'kę. Jak dobrze poszukasz znajdziesz dobrą w cenie nowego smartfona, a w przeciwieństwie do telefonu, motocykl może stać się twoim nowym ulubionym hobby, tak jak to wyszło u mnie.