Tak jak już to kiedyś zaznaczyłem - parę lat temu nie byłem zwolennikiem jeżdżenia na motocyklu. Wiecie, powszechna opinia o "dawcach organów", strefa zgniotu na którą składa się wasz nos oraz licznik, no i brak jakiejkolwiek ochrony przed deszczem, wiatrem, burzą i gradem. Taka droga przez mękę na dwóch kołach. Od kiedy jednak kupiłem Junaka to podejście odrobinę się zmieniło. Przede wszystkim zrozumiałem, że tu wcale nie musi chodzić o zwyczajne zapierdalanie 300/h w mieście, tylko można na spokojnie wsiąść na moto, i niespiesznie pokręcić się po okolicy, żeby pooglądać widoki, bo akurat spodobało się wam to jezioro, koło którego przejeżdżacie, więc zawrócicie 10 razy, żeby ostatecznie zatrzymać się przy nim, i zrobić około bombilion zdjęć. Poza tym podszedłem rozsądnie do tego, że dojeżdżanie motocyklem o tej pojemności do pracy jest tańsze niż samochodem, więc gdy jest ładna pogoda można zaoszczędzić trochę kasy na dojazdach. No dobra, kogo ja próbuję oszukać....